poniedziałek, 26 kwietnia 2010
Menu degustacyjne w Studio Buffo
Często odwiedzając restauracje mam problem z wyborem dań. Zazwyczaj wszystkie propozycje w karcie wyglądają apetycznie i nie ukrywam, że najchetniej podjadłbym po trochu każdej z potraw. Niestety nie jest to możliwe ze względu na ograniczone zasoby zarówno brzucha jak i portfela.
W Polsce mało popularne są menu złożone z kilku rodzajów potraw, dzięki którym można degustować specjalności szefa kuchni. Zazwyczaj wystepują one przy jakiejś konkretnej okazji np. Walentynek lub w formie wieczoru tematycznego prezentujcego kulinaria z różnych regionów świata. Dlatego tak bardzo do gustu przypadła mi nowa propozycja Restauracji Studio Buffo: menu degustacyjne.
To było jak olśnienie! Dlaczego wcześniej nigdzie tego nie spotkałem?
Owo menu składa się z kilku miniporcji specjalności szefa kuchni ułożonych w kolejności od przystawek do deseru. Proponowane dania są urozmaicone i co więcej nie zawierają typowych „zapychaczy” , czyli ziemniaków i ryżu. Dlatego po degustacji przystawek w postaci krewetek z makaronem tygrysim, roladek z cukinii oraz łososia wędzonego z plackami ziemniaczanymi z sałatką z rukoli i avocado znajdzie się jeszcze miejce w żołądku, aby spróbować apetycznych mięs. Wśród nich znajdziemy oryginalny zraz ze schabu nadziewany borowikami i szynką w sosie truflowym, filet z kurczaka z suszonymi pomidorami i bazylią oraz wątróbki cielęce duszone wraz z jabłkami i cebulką. Podjadaczom preferującym warzywa może spodobać się sałatka z gorgonzolą oraz sałatka z warzywami z rusztu, serem feta i kaszą kuskus. Na osłodę Restauracja Buffo proponuje kulkę lodów waniliowych polaną ciepłym sosem z porzeczek.
Całość możemy podjadać za 79 złotych, co wydaje się być atrakcyjną ceną za tak bogaty zestaw. Myślę, że jest to ciekawa alternatywa w odniesieniu do większości polskich restauracji. Z pewnością każdy podjadacz spędzi czas w Restauracji Buffo robiąc to, co lubi najbardziej, czyli podjadając, próbując i mieszając smaki do woli ;-)
deGustaw... a nawet degustujący Gustaw deGustaw ;)
piątek, 23 kwietnia 2010
Jadalna biżuteria
Ponieważ moja namiętna pasja podjadania kilka razy w życiu sprawiła, że o mały włos nie rzuciałam się na kanapkę współpasażera w pociągu, zaczęłam rozmyślać nad alternatywnymi sposobami zapewniania sobie tzw. przekąsek bezpieczeństwa.
Wszyscy podjadacze wiedzą, że draże w torebce to zbyt tucząca i śliska sprawa, kanapki wystarczają tylko do lunchu a jabłko znika jeszcze w drodze do pracy... Wiedzą pewnie też o tym, że niezależnie od tego, jak bardzo za wczasu udałoby się zadbać o zapasy, przynajmniej raz w tygodniu przychodzi godzina zero, kiedy znikąd nie widać ratunku! Oby na pewno? A gdyby tak dało się zjeść rzeczy, do tej pory niejadalne?!?
Widzę już, jak Wasza wyobraźna podsuwa Wam obrazy maGusty rzucającej się z zębami na klawiaturę... i wcale nie jest to wykluczone:
Jednak dziś chciałam napisać o czymś bardziej poręcznym - o jadalnej biżuterii!
Zobaczcie na przykład projekty Cathy Wu: naszyjniki z jabłek, pierścionki z gruszek i śliwek:
http://laprochainefois.blogspot.com/2009/06/dried-fruit-necklaces.html
albo czekoladowe pierścionki, czy naszyjniki ze złotych precli Cory Sheibani:
http://bizuteria.pl/2009/11/25/jadalna-bizuteria-od-cory-sheibani/
Czyż to nie jedno z bardziej genialnych rozwiązań?!?! Ciekawe jak długo będę potrafiła się oprzeć pokusie... ;)
maGusta
Wszyscy podjadacze wiedzą, że draże w torebce to zbyt tucząca i śliska sprawa, kanapki wystarczają tylko do lunchu a jabłko znika jeszcze w drodze do pracy... Wiedzą pewnie też o tym, że niezależnie od tego, jak bardzo za wczasu udałoby się zadbać o zapasy, przynajmniej raz w tygodniu przychodzi godzina zero, kiedy znikąd nie widać ratunku! Oby na pewno? A gdyby tak dało się zjeść rzeczy, do tej pory niejadalne?!?
Widzę już, jak Wasza wyobraźna podsuwa Wam obrazy maGusty rzucającej się z zębami na klawiaturę... i wcale nie jest to wykluczone:
Jednak dziś chciałam napisać o czymś bardziej poręcznym - o jadalnej biżuterii!
Zobaczcie na przykład projekty Cathy Wu: naszyjniki z jabłek, pierścionki z gruszek i śliwek:
http://laprochainefois.blogspot.com/2009/06/dried-fruit-necklaces.html
albo czekoladowe pierścionki, czy naszyjniki ze złotych precli Cory Sheibani:
http://bizuteria.pl/2009/11/25/jadalna-bizuteria-od-cory-sheibani/
Czyż to nie jedno z bardziej genialnych rozwiązań?!?! Ciekawe jak długo będę potrafiła się oprzeć pokusie... ;)
maGusta
wtorek, 13 kwietnia 2010
Morskie wspomnienia
Często wracając we wspomnieniach do nadmorskich wakacji staram się przywołać smaki i aromaty, które towarzyszyły mi podczas podróży. Pomagają mi w tym drobne przekąski, takie jak koreczki i pasty. Ostatnio zaprosiłam do siebie koleżankę, która jest wielbicielką ryb i owoców morza. Pomyślałam, że z tej okazji miło by było przygotować parę morskich przystawek, które idealnie pasowałyby do białego wina. Na spotkanie umówiłam się jeszcze tego samego dnia, po czym ruszyłam do kuchni, aby przygotować coś do podjadania. Jako pierwszy z pomocą przyszedł mi łosoś. Postanowiłam wypróbować przepis na koreczki, który ostatnio znalazłam.
Do ich przyrządzenia potrzebowałam wędzonego łososia, musztardę francuską, cytrynę oraz czarne oliwki. Po nabiciu składników na wykałaczki nałożyłam na nie trochę musztardy i położyłam na liściach cykorii. Po tym pozostał mi do przygotowania tylko sos. Zmieszałam zatem ocet balsamiczny, oliwę z oliwek, trochę miodu, sok z cytryny oraz sól i pieprz. Całość wymieszałam i zalałam koreczki.
Kolejną zakąską przygotowaną na szybko była sałatka z krewetek, awokado, mango i świeżej kolendry. Ugotowane krewetki królewskie skropiłam sokiem z pomarańczy, który doskonale komponował się z orzeźwiającymi owocami. Mimo, że w Polsce nie dostaniemy owoców morza prosto z połowu w tym zestawie nasze podniebienie z pewnością nie będzie wybrzydzać.
Na koniec zdecydowałam się na nieco ekstrawagancji, które niosą ze sobą anchois i przygotowałam pastę wedle przepisu, który znalazłam w Wysokich Obcasach. Pokroiłam suszone pomidory w oliwie, anchois w oliwie, czarne oliwki, czosnek, pieprz oraz garść świeżych ziół: bazylii i natki pietruszki. Całość posiekałam i wymieszałam pozostawiając grudkowatą strukturę. Pasta doskonale komponowała się z rumianymi, chrupiącymi grzankami.
Wieczór spędziłyśmy naprawdę pysznie. Do późna w nocy dyskutowałyśmy przy winie wymieniając wspólne doświadczenia, nie tylko te kulinarne...
Przepis na sałatkę z krewetek, mango i awokado
300 gram krewetek królewskich
sok z połówki pomarańczy
mango
2 awokado
świeża kolendra
8 łyżek oliwy z oliwek
sól
pieprz
Oliwę, sok z pomarańczy oraz posiekaną kolendrę wymieszać w miseczce i odstawić na jakiś czas. Krewetki ugotować i obrać z pancerza. Awokado i mango obrać ze skórki, usunąć pestki i pokroić w podłużne paski. Dodać krewetki. Całość polać sosem i przybrać listkami kolendry. Dodać sól i pieprz do smaku.
Smacznego!
MaGusta.
czwartek, 8 kwietnia 2010
Poznańskie smaki
Kiedy podróżuję po polskich miastach lubię wynajdywać lokalne smakołyki. Dziś mój wybór padł na Poznań, gdzie lokalnym przysmakiem jest gzik. Gzik to twaróg ze śmietaną, jogurtem lub mlekiem rozrobiony ze szczypiorkiem i rzodkiewką, choć znane są również inne kombinacje dodatków np. cebula, jajko itd. Wyjątkową odmianą tej potrawy jest gzik podany z ziemniakami w mundurkach, który jest naprawdę ciekawym przysmakiem.
Z kolei ziemniaki, lokalnie nazywane pyrami, to kolejna osobliwość Poznania. Zawsze kiedy odwiedzam to miasto zaskakuje mnie gastronomiczna przedsiębiorczość jego mieszkańców. Muszę przyznać, że różnorodność form, w których podają ziemniaki jest imponująca. Pyry z boczkiem, pyry ze śledziem, pyry z sosem tatarskim...
Innym lokalnym przysmakiem są także pyzy czyli drożdżowe pampuchy podawane z rozmaitymi sosami np. pomidorowym, gulaszowym bądź myśliwskim. Warto spróbować każdą z tych wersji.
Wniosek jest prosty - koneserzy regionalnych smaków bez wątpienia powinni umieścić Poznań na swoim gastronomicznym szlaku. Dla zachęty podaję przepis na pyry z gzikiem:
Pyry z gzikiem
Składniki:
- 8 ziemniaków
- 400 g twarogu
- cebula
- koper, szczypior
- rzodkiewka
- śmietana, mleko lub jogurt naturalny
- olej lniany
- sól , pieprz
Ziemniaki wyszorować i ugotować w mundurkach w lekko osolonej wodzie.
Twaróg rozrobić ze śmietaną, jogurtem lub mlekiem. Dodać pokrojoną w kostkę cebulę, posiekany koper i poszatkowany szczypior.
Wszystkie składniki wymieszać. Dodać sól i pieprz. Podawać z gorącymi ziemniakami przekrojonymi na połówki (można w nich wydrążyć zagłębienia na gzik).
Smacznego!
Wasza MaGusta.
wtorek, 30 marca 2010
Galaretowate dzieciństwo
Muszę się do czegoś przyznać Kochani! Jestem wielbicielem wszelkiego rodzaju żelków, kiślów i galaretek.
Żelki przypominają mi prezenty od mojego wujka, który z podróży zagranicznej zawsze przywoził coś gumowatowego ;) , co można było potem podjadać na miliony sposobów: podgryzać, odgryzać, żuć i ssać! Misie, krokodyle, literki, owoce, glisty i nietoperze...ja mogę pochłaniać wszystkie...chyba, że trafi mi się żelek anyżowy...Chyba nikt tego nie lubi.
Z kolei galaretka owocowa przypomina mi przyjęcia urodzinowe z dzieciństwa. Moja mama zawsze szykowała mix galaretek, które kroiła w kostkę, mieszała i polewała bitą śmietaną... Dla urozmaicenia smaku w lecie dodawała do niej świeży agrest, truskawki, czy porzeczki, a kiedy lato przemijało i nastawały srogie mrozy zatapiała w niej te same mrożone owoce schowane gdzieś na dnie zamrażarki. Taki kolorowy mix zawsze dodawał koloru, gdy za oknem panowała szaro-ziemista aura.
Co do kiślu...Najbardziej polecam oczywiście kisiel domowej roboty...można go zrobić w prosty sposób i do tego jest bardzo zdrowy...a oto przepis:
Składniki:
25 dag świeżych lub mrożonych owoców (truskawki, jabłka, maliny, porzeczki, jagody, borówki)
2 szklanki wody
cukier (w zależności od smaku)
2-3 łyżki mąki ziemniaczanej
Mąkę ziemniaczaną mieszamy w połowie szklanki zimnej wody. Pozostałą wodę gotujemy razem z owocami i cukrem. Po 3 minutach gotowania należy zmniejszyć ogień i powoli dodawać rozpuszczoną w wodzie mąkę. Gotować kolejne 3 minuty cały czas mieszając... po kilku chwilach kisiel gotowy! Całość udekoruj jogurtem lub śmietaną.
Wasz Gustaw.
piątek, 19 marca 2010
Przekąski na przyjęcie w domu
Witajcie!
Dzisiaj chciałabym zająć się mini przekąskami na mini przyjęcia u Was w domu. Zamiast przygotowywać skomplikowane potrawy i poświęcać dużo czasu na ich przygotowanie, lepiej zając się gośćmi, a w międzyczasie podjadać małe co nieco...np. dipy!
Podstawą wszystkich sosów są majonez i jogurt...reszta zależy od Waszej fantazji!Moją ulubioną wersją jest dip curry. Do majonezowo-jogurtowej bazy dodajemy ok. 1 – 2 łyżki sosu sojowego, wciskamy sok z cytryny i dodajemy curry.
Podobne dipy możemy zrobić dodając do bazy musztardę, czy ketchup wraz z włoskimi przyprawami. Z kolei przygotowując dip czosnkowy możemy za jednym razem zrobić dwa różne sosy. Wystarczy, że po dodaniu czosnku wkroimy parę ogórków kiszonych lub konserwowych oraz zielony groszek a powstanie dip tatarski.
A potem już tylko maczamy dipy w krakersach, chipsach, czy pokrojonych warzywach np. marchewce, kalarepie, kalafiorze i... oczywiście smakujemy ;)
Innym prostym przepisem jest łosoś z melonem. Plasterki owocu należy położyć na talerzu na zmianę z plastrami wędzonego łososia i zalać majonezowo-jogurtową bazą, która pozostała nam z dipów, dodając dużą ilość posiekanego koperku.
Na koniec coś na słodko...tzw. jeżaki, czyli prażony ryż w karmelu. Wystarczy zagotować puszkę kandyzowanego mleka. Po ok. 2 godzinach masę karmelową należy wylać do miski, dodać prażony ryż, ulepić z niego kulki.....i gotowe!
Goście na pewno będą zadowoleni. ;)
wtorek, 16 marca 2010
Smaki lata.
Witajcie!
Dziś postanowiłem zaprezentować najdrobniejsze elementy kuchni włoskiej!
Przede wszystkim oliwki. Mmm...marzenie! Bez nich lato, nie miałoby smaku lata... (wolę myśleć teraz o lecie, mimo powracających śniegów ;))
Po drugie suszone pomidory – mistrzostwo świata, bez nich sałata nie smakuje tak samo, w ogóle nie smakuje!
Bez wątpienia rukola – do wszystkiego, do kanapki, sałatki, sama w sobie, do kawałka sera...
No właśnie: sery! Pecorino to najwspanialszy ser do podjadania. Delikatny, ale pełny smak. A bez odrobiny parmezanu na drobnym kawałku pieczywa nie wyobrażam sobie lata!
Tylko żeby szybko przyszło!
Wasz Gustaw.
Etykiety:
kuchnia włoska,
oliwki,
parmezan,
pecorino,
suszone pomidory
Subskrybuj:
Posty (Atom)